sobota, 24 sierpnia 2013

Zielona... Coca-Cola Life

Na dobry początek posta, zaproszę Was do obejrzenia filmu, a w zasadzie reklamy. Tego jeszcze nie było na moim blogu :)
Nie znacie hiszpańskiego? To tak jak ja. Ale spokojnie, nie ma się czym martwić.
Sama chyba nie przypuszczałam, że kiedykolwiek na moim "pro ekologicznym" blogu napiszę o jakimkolwiek produkcie Coca-coli. A jednak. W sumie, nie powinno mnie to dziwić. Duże marki, dużo mogą, mają świetnych marketingowców i  co tu dużo mówić, najważniejsze, że media mówią o produkcie. A o tym produkcie mówi się prawie wyłącznie dobrze! Zastanawiacie się pewnie dlaczego. Czy zmienili butelki na cieńsze czy co? Otóż nie. A tak naprawdę, nie tylko.

Co się zmieniło?
- Kultowa czernień została zastąpiona zielenią (kojarzoną z ekologią)
- Opakowania (butelki i puszki) wykonane są w 30% z naturalnych materiałów, łatwych do recyklingu
- Najważniejsze:  Napój słodzony jest cukrem i stewią (naturalnym słodzikiem, roślina pochodzi z Ameryki Południowej)
- Dzięki stewii, napój bardzo stracił na kaloryczności. Coca-cola ma 42 kcal na 100ml, wersja Life tylko 18 kcal
Fajny pomysł :) Ale jak trochę poszperałam w internecie, okazało się, że Coca-cola od jakiegoś czasu sprzedaje napoje ze stewią (45 innych produktów), ale jeszcze nigdy wcześniej nie używała jej do słodzenia właśnie coli.
Niestety, jest jedno małe ale. Aktualnie produkt dostępny jest wyłącznie w Argentynie.
Jeśli chcielibyście poczytać opinię polaka na temat tej wersji coli, zapraszam tutaj.
Ja niestety do końca nie rozumiem, co w tym napoju jest tak wyjątkowo "eko". Opakowania- fakt. Ale czy ta stewia pochodzi z ekologicznych upraw? Nigdzie o tym nie piszą. Być może takie rozwiązanie zadowoli cukrzyków, którzy nie przepadają za aspartamem (ale ta cola zawiera również cukier więc hym...(nie znam się, więc w tym temacie się nie wypowiadam)).
Tak czy siak. Jeśli na półce stała by Coca-cola i zielona Coca-cola Life, to ja bym wybrała wersje zieloną. Dlaczego? Bo ma mniej kalorii. Jeśli w smaku wypada równie dobrze, to uważam to za świetne rozwiązanie. Ciekawe tylko, kiedy będzie mogli jej spróbować w Polsce.
 
 

sobota, 10 sierpnia 2013

Polska rewolucja śmieciowa

Zapewne każdy Polak już wie, że od ponad miesiąca, przeżywamy "rewolucję śmieciową". I tak mogliśmy zauważyć worki ze  śmieciami zalegające na ulicach, złą organizację firm, które wygrały przetargi. Narzekań było co nie miara, bo wiadomo, my Polacy narzekanie mamy we krwi (niestety).
Osobiście uważam, że pewne zmiany były potrzebne. Nie chce tutaj oceniać, czy firma wybrana przez moją gminę/dzielnicę/spółdzielnie jest dobra, czy poprzednia była lepsza. Trzeba się dostosować do zmian, bo są one konieczne. Koniec kropka.
I tak poszłam dzisiaj do śmietnika z moimi posegregowanymi śmieciami, według zaleceń, które otrzymałam od firmy. Kosze są trzy. 1. Mokre bio, 2. Szkło, metal, plastik, papier, 3. Pozostałe.

I w tym miejscu mogłabym napisać, że to bez sensu, że papier jest razem ze szkłem i plastikiem. Ale tym razem się powstrzymam, ponieważ nie o tym miał być ten post.
Wyrzucając śmieci, zatrzymałam się chyba na dobre 10 sek, ponieważ nie mogłam zrozumieć, czy to tak ciężko wrzucić kartonowe pudła do kosza do tego przeznaczonego? Ktoś się "poświęcił" i rozłożył duże kartonowe pudło. Brawo. Tylko czemu następnie wrzucił je go kosza nr 3? Z lenistwa? Hym... A może to był analfabeta? Ale chwila moment, przecież widać co znajduje się w koszu na śmieci (wszystkie kosze są otwarte, prócz kosza nr.1). Mało tego. To nie było jedno pudełko. Było ich tam kilka. I nie sądzę, aby dokonała tego jedna osoba.
A tak między nami. Byliście kiedyś w Niemczech? Tam to dopiero jest rewolucja. I tam KAŻDY segreguje śmieci i doskonale wie jak to robić. Ludzie co weekend przywożą do marketów skrzynki wypełnione butelkami do zwrotu. I nie mówię tu tylko o butelkach po piwie. Butelki po Coca-coli, też można zwrócić (wykonane są z grubszego plastiku, niż te dostępne w Polsce). Można? Można! Tylko trzeba chcieć....

wtorek, 6 sierpnia 2013

Niezłe jaja :)

Ostatnio trochę podróżuję po Polsce i napotykam na różne ciekawostki. I tak na przykład, przejeżdżając przez urocze polskie wsie, napotkałam na ciekawy szyld umieszczony na płocie sklepu. Widniał na nim następujący napis:
Jaja wiejskie bez konserwantów.

Żaden ze mnie specjalista od żywności, ale z tego co mi się wydaje ciężko by było wprowadzić jakiekolwiek konserwanty do jaj. No chyba, że kura zjadałaby konserwanty, ale czy one by przedłużały żywotność składanych przez nią jaj? Hym...

Ktoś bardzo chciał, ale mu trochę nie wyszło. Podobnie jak panu Sebastianowi, który chętnie sprzeda wszystkim chętnym "Jaja bez konserwantów" właśnie.
Pozdrawiam Ekolożka

piątek, 2 sierpnia 2013

Ekologiczna... szczoteczka do zębów :D

Wiem, że dawno nic nowego Wam nie napisałam, ale czasem po prostu ciężko znaleźć inspirację. Dziś, przypadkiem mi się to udało.
Przeglądając jeden z polskich portali urodowych, trafiłam na coś ciekawego. Chodzi o ekologiczną szczoteczkę do zębów, która wygląda tak: 

Jak się pewnie domyślacie, szczoteczka wykonana jest z bambusa i to w zasadzie prawie że w całości. Jak twierdzi nasz polski dystrybutor: "Włosie jest wykonane z mieszkanki włókna bambusowego oraz Nylonu4, który ulega biodegradacji. (...) Włosie szczoteczki zostało zweryfikowane jako włosie typu BPA FREE. Jest to włosie wolne od Bisfenolu A." Opakowanie oczywiście też jest całkowicie biodegradowalne. Szczoteczki występują w trzech wersjach: damska, męska i dziecięca. Podobnie jak większość szczoteczek dostępnych na polskim rynku, możemy wybierać z pośród włosi o różnej twardości.
Niestety nie miałam przyjemności testowania tej szczoteczki osobiście, ale sam pomysł bardzo mi się podoba. Jest to bardzo ciekawy trend i mam nadzieję, że w Polsce będzie coraz więcej dostępnych tego typu wynalazków, które tak naprawdę każdy z nas używa.
Gdzie można dostać takie cudo? Na przykład tu. Cena, jak za szczoteczkę, rozsądna, ok. 13 zł.