Zapewne każdy Polak już wie, że od ponad miesiąca, przeżywamy "rewolucję śmieciową". I tak mogliśmy zauważyć worki ze śmieciami zalegające na ulicach, złą organizację firm, które wygrały przetargi. Narzekań było co nie miara, bo wiadomo, my Polacy narzekanie mamy we krwi (niestety).
Osobiście uważam, że pewne zmiany były potrzebne. Nie chce tutaj oceniać, czy firma wybrana przez moją gminę/dzielnicę/spółdzielnie jest dobra, czy poprzednia była lepsza. Trzeba się dostosować do zmian, bo są one konieczne. Koniec kropka.
I tak poszłam dzisiaj do śmietnika z moimi posegregowanymi śmieciami, według zaleceń, które otrzymałam od firmy. Kosze są trzy. 1. Mokre bio, 2. Szkło, metal, plastik, papier, 3. Pozostałe.
I w tym miejscu mogłabym napisać, że to bez sensu, że papier jest razem ze szkłem i plastikiem. Ale tym razem się powstrzymam, ponieważ nie o tym miał być ten post.
Wyrzucając śmieci, zatrzymałam się chyba na dobre 10 sek, ponieważ nie mogłam zrozumieć, czy to tak ciężko wrzucić kartonowe pudła do kosza do tego przeznaczonego? Ktoś się "poświęcił" i rozłożył duże kartonowe pudło. Brawo. Tylko czemu następnie wrzucił je go kosza nr 3? Z lenistwa? Hym... A może to był analfabeta? Ale chwila moment, przecież widać co znajduje się w koszu na śmieci (wszystkie kosze są otwarte, prócz kosza nr.1). Mało tego. To nie było jedno pudełko. Było ich tam kilka. I nie sądzę, aby dokonała tego jedna osoba.
A tak między nami. Byliście kiedyś w Niemczech? Tam to dopiero jest rewolucja. I tam KAŻDY segreguje śmieci i doskonale wie jak to robić. Ludzie co weekend przywożą do marketów skrzynki wypełnione butelkami do zwrotu. I nie mówię tu tylko o butelkach po piwie. Butelki po Coca-coli, też można zwrócić (wykonane są z grubszego plastiku, niż te dostępne w Polsce). Można? Można! Tylko trzeba chcieć....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz