Jak wspomniałam w ostatnim poście, w ostatni weekend odbyły się w Łodzi targi Natura Food. Oczywiście nie mogło mnie tam zabraknąć. Pochodziłam, porozmawiałam zarówno z wystawcami, jak i z osobami odwiedzającymi to miejsce. I od razu zaznaczę, że nie chcę absolutnie wyjść na hejtera. Mam po prostu parę spostrzeżeń. Pozwolę sobie zacząć od nazwy. VI Międzynarodowe Targi Żywności Ekologicznej i Tradycyjnej NATURA FOOD. Brzmi super, ale... Szczerze mówiąc nie wiem, czy to wina organizatorów, a może po prostu nasze polskie realia, ale spodziewałam się, że tam będzie 90% wystawców oferujących rzeczy ekologiczne. A jak było na prawdę? Myślę, że ok. 15-20% wystawców miało w swojej ofercie produkty wyłącznie ekologiczne. Część, miała w swojej ofercie masę rożnych, dobrej jakości produktów (słowa wystawców) i na przykład jeden lub kilka produktów z certyfikatem. I zostało nam jakieś 50% wystawców, którzy eko produktów w ogóle nie posiadali. Zaraz napiszecie, że przecież jest też żywność tradycyjna. No jest, jest, ale co to znaczy dla nas konsumentów? Mi osobiście, kojarzy się to na przykład z chlebem pieczonym na zakwasie bez polepszaczy, z prawdziwymi wędlinami. Tutaj możecie znaleźć obszerne wyjaśnienie tego pojęcia. Tyle jeśli chodzi o wystawców. Teraz przejdę do klientów. Nie jestem w stanie określić procentowo, ale masa ludzi, nie ma pojęcia czym są produkty ekologiczne! Już kiedyś o tym pisałam, jak rozpoznać taki produkt. Musi być na nim logo (zielone tło i listek z białych gwiazdek). I tak na przykład, bardzo wielu osobom wydaje się, że firma Klimeko, oferuje produkty eko. Otóż nie. Oczywiście, posiadają oni produkty bardzo dobrej jakości. Ale nie są to ekologiczne jogurty, śmietany itp. To na prawdę robi wielką różnicę. Chodzi chociażby o "wydajność" zwierząt, o to czym są karmione itd. Świadomość konsumentów jest niestety bardzo mała.
Przejdźmy do pozytywów :D Otóż, takie targi to świetna okazja do poznania nowości rynkowych. Przykład poniżej.
Różowy ryż, nie jest barwiony przez producenta. Swój oryginalny kolor zawdzięcza miejscu w którym rośnie, czyli wulkanicznej glebie na wyspie Java. Dystrybutorem jest firma Lotao Deli. Swoją drogą, bardzo ciekawe rzeczy mi się wyświetliły jak wpisałam tą nazwę w gogle w dziale grafika...
Cena powala. O ile dobrze pamiętam opakowanie 20-30 dag kosztowało ok. 30zł. Produkt jest ślicznie zapakowany, z resztą jak wszystkie produkty tej firmy, więcej możecie zobaczyć na przykład tutaj.
Co jeszcze? Był ketchup słodzony miodem (niestety nie próbowałam), było ekologiczne mleko ryżowe (o tym więcej przy innej okazji). Mąkę i olej można było kupić dosłownie ze wszystkiego. Od kasztanów jadalnych, przez pestki dyni po amarantusa, ale o nim również napiszę kiedy indziej.
Mi troszkę brakowało działu z ekologicznymi kosmetykami. To znaczy było kilka pojedynczych stoisk, ale mało rzucały się w oczy i nie widziałam na nich żadnych nowości, których bym nie znała.
A teraz zapowiedzi. W najbliższym czasie, chciałabym Wam opowiedzieć o kilku nabytych na targach (i nie tylko) produktach. Będzie o wodzie kokosowej, którą aktualnie testuje, o amarantusie, o wyciskarkach do "wszystkiego", o ekologicznych ciasteczkach z Czech, o pysznym ekologicznym serze z pomorza i o wspomnianych już ekologicznych szczoteczkach do zębów.
Zaglądajcie koniecznie, nowe posty niebawem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz