poniedziałek, 15 grudnia 2014

Świąteczny DIY - szyszki w roli głównej

Skąd wziąć szyszki? Najlepiej z lasu :) Jeśli nie macie na to czasu, należy wybrać się do jakiegoś hipermarketu lub sklepu z artykułami dekoracyjnymi. Oczywiście jeśli macie czas to warto skorzystać ze sklepów internetowych lub allegro :) Paczka szyszek nie powinna kosztować więcej niż 10 zł (oczywiście wiele zależy od wielkości i ilości szyszek). Szyszki możemy użyć do dekoracji w wersji naturalnej lub ozdobić je brokatem lub sztucznym śniegiem. Na pewno posłużą nam kilka sezonów. Pięknie wyglądają połączone z zielonymi gałązkami choinki, suszonymi cytrusami czy czerwoną kokardą.
Genialnie prezentują się świeczki w szklanym pojemniczku (słoiku lub wazonie) udekorowane samymi szyszkami :) Prosta dekoracja a niezwykle efektowna. 




A tu kolejna prosta propozycja - foremka od ciasta, świeczka, szyszki, zwykły sznurek lub kokarda. 
Jak to mawiają amerykanie - sky is the limit - ogranicza nas wyłącznie nasza wyobraźnia :)

niedziela, 14 grudnia 2014

Świąteczny DIY - wielozadniowe pomarańcze

Święta tuż tuż, dlatego też postanowiłam podzielić się z Wami kilkoma inspiracjami na dekoracje świąteczne. Nie musimy biec go marketu i kupować gotowych ozdób i dekoracji. Własnoręcznie zrobione, sprawią nam wiele przyjemności, nie będą kiczowate (plastikowo-brokatowe). Do ich zrobienie możemy wykorzystać, słoiki, stare firanki, kawałki kory, szyszki i wiele innych. Dziś propozycję na wykorzystanie pomarańczy. Kolejne inspiracje w pojawią się na blogu w kolejnych dniach. Zachęcam do zaglądania.




Pomarańcze wystarczy wysuszyć w piekarniku lub suszarce do owoców/grzybów. W całym domu będzie czuć niesamowity cytrusowy zapach :) Suszone pomarańcze możemy wykorzystać do zrobienia stroików, powiesić je na choince. W połączeniu z szyszkami i cynamonem, można z nich zrobić uroczą choinkę.

Ze świeżych pomarańczy możemy zrobić np. świeczniki.

 I jeszcze mały deser :)


sobota, 13 grudnia 2014

By owoce i warzywa znów były zdrowe - wytaczamy wojnę pestycydom

Nikt ich nie widział, a każdy o nich słyszał. Dla jednych brzmią jak nazwy postaci z obcej galaktyki, innym śnią się po nocach, a jeszcze innym przewinęły się kilka razy koło ucha i na stałe w umyśle nie pozostały. Mowa o PESTYCYDACH. Są one z pewnością naszym wrogiem, a wroga trzeba dobrze poznać, dlatego postaramy się przybliżyć wam, jakimi taktykami walczą z naszym zdrowiem. Gdzie możemy je spotkać? W lakierach, farbach, płynach czyszczących, a także w... owocach i warzywach. Potrafimy zrozumieć, że jakieś chemikalia dodaje się do farb, ale po co nam one w żywności? A jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze... 
Owoce i warzywa mają z nimi styczność od początku swojego "życia". W dużym skrócie (bo lista ciągnie się w nieskończoność) - początkowo zostają nimi spryskane po to, aby były ogromne, piękne i kolorowe, dzięki czemu będą prezentowały się apetycznie na sklepowym stoisku. Dodatkowo zabezpiecza to je przed szkodnikami, a grunty na których wyrastają stają się bardziej płodne. Następnie, gdy trafiają już do ciężarówek, zostaje podana im kolejna dawka chemii, która je zabezpieczy, ażeby żadne małe jabłuszko się nie zepsuło i strat nie przyniosło. Potem kupujemy te lśniące owoce i warzywa, zjadamy je i zyskujemy składniki rakotwórcze, wywołujące zmiany dziedziczne, uszkadzające płody, trujące... Niektórzy mówią, że teraz to raka można się od wszystkiego nabawić, choćbyś jadł zdrowo i spał po 8 godzin. I mają rację... Zdrowe odżywianie to w naszej świadomości : 5 posiłków dziennie, owoce, warzywa, zdrowe tłuszcze, nabiał. Tak niestety było kiedyś, gdy mleko piło się od krowy, a marchewkę jadło z ogródka pani Jadzi. Dziś bardziej liczy się skąd pochodzi nasz posiłek. Jedna marchewka, która urosła w tradycyjny sposób, jest zdecydowanie zdrowsza niż zalecana dawka, ale tych opryskanych chemicznymi środkami.

Gdy słyszymy, że warzywa i owoce powodują raka, czujemy przerażenie i bezradność... Na szczęście możemy zminimalizować ilość pestycydów dostarczanych naszym organizmom.


1. Kupujmy owoce sezonowe. Dzięki sprzyjającym im warunkom, nie potrzebują tak dużej ilości chemicznych dodatków, jak te, które rosną wbrew swoim "zegarom".
2. Zaopatrzmy się w kalendarz owoców i warzyw sezonowych.
3. Nie kupujmy nowalijek!
4. Warzywa i owoce kupujmy w sklepach ze zdrową żywnością, a jeśli mamy taką możliwość, to od osób, które sadzą je dla własnego użytku i nie dodają chemicznych środków.
5. Na rynkach róbmy zakupy u osób, które wystawiają niewielką ilość produktów. Gdy posiadają niewielką ilość ziemi, drzew i krzaczków, istnieje niewielkie prawdopodobieństwa, że dodają do nich pestycydy (wymaga to pewnego nakładu finansowego, który przynosi zyski przy dużych uprawach).
6. Gdy dopadnie nas ochota na owoce i warzywa, które nie rosną w tym sezonie, wybierzmy te mrożone, zamiast np. gigantycznych truskawek z marketu.
7. Kupujmy niemyte i niepakowane owoce i warzywa.
Trzymając się tych kilku zasad, zaoszczędzimy naszym organizmom walkę z chemicznymi substancjami, a dostarczymy im tego, co w owocach i warzywach najlepsze.

DOBRE WIEŚCI
Kupując ekologiczne owoce i warzywa nie musicie martwić się chemią. Nie są do nich dodawane na etapie uprawy żadne pestycydy ponieważ pochodzą wyłącznie od sprawdzonych rolników.


Polecamy: www.KurierWarzywny.pl

wtorek, 25 listopada 2014

EKOdzieciaki - czyli ekologia dla najmłodszych

Ostatnio podsyłałam Wam kilka inspiracji na wykorzystanie niepotrzebnych kartonów. Dziś znów mam propozycję dla najmłodszych. Znacie portal EKOdzieciaki? Jest to strona skierowana do dzieci, stworzona na zlecenie Ministerstwa Środowiska.
Strona ma na celu edukowanie najmłodszych obywateli oczywiście bez zabawę. Znajdziecie tam mnóstwo gier, zabaw, kolorowanek, bajek, wierszyków, ciekawostek oraz konkursów. Dla każdego coś miłego :) Wiele działów podzielonych jest na dwie grupy wiekowe. Niestety w przypadku przedszkolaków, konieczna jest pomoc opiekuna, gdyż mało które działy są zaopatrzone w lektora.
Mnie szczególnie przypadł do gustu dział "EKOzabawki". Znajdziemy w nim kilka filmików instruktażowych, jak zrobić zabawkę z niepotrzebnych rzeczy, czyli ze śmieci. 

Na stronie znajdziemy również dział skierowany dla rodziców. Znajdziecie tam porady dotyczące  np. ekodomu i ekozakupów.
Pomysłodawcy nie zapomnieli również o bardzo sympatycznej kampanii reklamowej :)
Gratulujemy pomysłu i czekamy na więcej takich akcji, a rodziców zachęcamy oczywiście do korzystania ze strony i EKOedukowania :)

sobota, 22 listopada 2014

UrbanCONE - ratunek dla Krakowa i nie tylko?

UWIELBIAM gadżety! Zwłaszcza takie, które na prawdę poprawiają nasz komfort życia. Do Smart Watch'ów się jeszcze nie przekonałam (ich największą bolączką jest krótki czas pracy na baterii). Ale dziś nie o tym.
Słyszeliście o Electrolux Design Lab? W skrócie jest to międzynarodowy konkurs dla studentów i absolwentów, którzy mają swój innowacyjny pomysł na urządzenie przyszłości gospodarstwa domowego. Chętni mogą wybierać z pośród 3 kategorii: kulinarne przyjemności, oczyszczanie powietrza i pielęgnacja materiałów. Nagrodą główną jest 5 tysięcy euro i półroczny staż w centrum projektowania Electrolux. Do tegorocznej edycji zostało zgłoszonych 1,7 tysiąca projektów! Krótko mówiąc - Ci młodzi ludzie mają mnóstwo świetnych pomysłów.
Oczywiście na stronie konkursowej możecie zobaczyć całą masę propozycji. Ja dziś chciałabym się skupić na dwóch z kategorii oczyszczanie powietrza.

Pierwszy projekt to UrbanCONE, czyli latająca meduza. Jest to projekt Michała Pośpiecha. 


O co chodzi? Pomysł autora jest taki, że każdy z nas może mieć swojego własnego robota (w tym przypadku meduzę - choć mi on bardziej przypomina szyszkę), który będzie za nami latał i oczyszczał powietrze.W robocie znajdują się oczywiście filtry powietrza. O szczegółach projektu opowie najlepiej sam autor: http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/polskie-latajace-meduzy,150337.html . Na tą chwilę pomysł jest dość futurystyczny. Wyobrażacie sobie niebo np. Krakowa usiane takimi meduzami? Projekt na pewno ma potencjał, jest bardzo oryginalny, zapamiętywalny i pomocny zwłaszcza w miastach borykających się ze smogiem. Jest to oczywiście tylko prototyp, ale od razu nasuwa mi się pytanie, co z wydajnością tego urządzenia, oraz jego odpornością na różne warunki atmosferyczne. Ale, gratulujemy pomysłu! Mam ogromną nadzieję, że pomysł nie zostanie odłożony do szuflady. No i czekamy na więcej :)
 W konkursie, mocnym konkurentem polskiego projektu był Lotus.

Turczynka Fulden Dehneli, zaproponowała dużo prostsze rozwiązanie, które również ma służyć jako personalny oczyszczacz powietrza. Trzy kulki, którą każdy może zabrać ze sobą, ładowane są w kwiacie lotosu (stąd nazwa urządzenia). Kulka ma za zadanie oczyszczać powietrze, nawilżać je oraz neutralizować nieprzyjemny zapach. Urządzeniem możemy sterować za pomocą smartfona. Ładne, mobilne, przydatne urządzenie.
UrbanCONE zajął w konkursie trzecie miejsce, Lotus drugie. Ciekawe kiedy zobaczymy podobne urządzenia w sklepach :)


czwartek, 20 listopada 2014

Balenokosmetyki - dobre kosmetyki, ale czy na pewno eko?

Małymi krokami zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Wiele osób, aby uniknąć przedświątecznych tłumów w sklepach robi zakupy świąteczne w listopadzie lub na początku grudnia, albo wybiera zakupy online. Post miał się pojawić troszkę później, ale postanowiłam skorzystać z okazji i podzielić się z Wami zniżką którą otrzymałam na maila - ale o tym na końcu.
Z marką Balneokosmetyki spotkałam się w okresie wakacyjnym. Wiele osób w internecie polecało produkty tej marki. Dodatkowo firma często robi różne akcje promocyjne, dlatego też postanowiłam skorzystać z darmowej dostawy. Dlaczego piszę o tym wszystkim na blogu? Ponieważ na produktach tej marki możemy znaleźć sporo nazw bio i eko.
Zamówiłam 3 produkty - dwa z serii malinowej (EKO formuła), jeden z serii biosiarczkowej (żel do mycia twarzy). Zacznę od końca czyli od biosiarczkowego żelu. Pierwsze pytanie które mi się nasuwa, co oznacza ta nazwa "biosiarczkowy" - jeśli dobrze rozumiem to chodzi o to że siarka w nim zawarto pochodzi z wody leczniczej, która jest czerpana z uzdrowiska. Tylko w moim mniemaniu aby coś było bio, eko, lub organic musi mieć na to jakiś papier, certyfikat itp. Niestety na żadnym z produktów takiej informacji nie znalazłam :/

Ale wróćmy do tematu żelu. Pachnie grejpfrutami, jeśli zostawimy go trochę dłużej na skórze, poczujemy charakterystyczny zapach siarki. Ładnie myje, twarz jest oczyszczona, nie bardzo ściągnięta. Poleciłabym go osobą z mocno przetłuszczającą się cerą. Czy leczy zmiany trądzikowe? Ciężko powiedzieć, to tylko żel myjący. Jest dość wydajny. Biosiarczkowy Żel głęboko oczyszczający do mycia twarzy 2w1 cena 28 zł/200ml - na stronie znajdziecie dokładny opis żelu oraz skład. 
W przypadku serii Malinowej, jedno trzeba przyznać - kosmetyki cudownie pachną :) Bardziej jeżynami, niż malinami, ale jest to moje indywidualne odczucie. W opisie kosmetyków możemy znaleźć informację, że "EKO Formuła 0% parabenów, sles, silikonów, sztucznych barwników, ftalanów, olejów mineralnych i pochodnych ropy naftowej". Ale z tego co rozumiem jest to tylko "EKO formuła" a nie eko skład niestety...
Osobiście bardzo przypadł mi do gustu krem do rąk na noc - jest bardzo gęsty, treściwy. Nakładam grubszą warstwę na noc, rano dłonie są miękkie, bez suchych miejsc. W zasadzie jest to bardziej masło niż krem. Zdecydowanie polecam stosować go w okresie jesienno - zimowym, latem zapach jest trochę za bardzo przytłaczający. Produkt przychodzi zapakowany w ekologiczne pudełeczko z tektury. Opakowanie wystarcza na ok.2-3 miesiące cowieczornego stosowanie. Malinowy Krem do rąk na noc - regenerująco odżywczy cena 28 zł/ 70ml.
Drugim produktem z tej serii, który miałam okazję testować było masełko do ciała. Bardzo  treściwy, wszechstronny produkt. Małe opakowanie idealne do torebki.  Malinowe Masełko cena 18zł/50ml.

Podsumowanie: moim zdecydowanym faworytem jest krem do rąk. Przerobiłam ich już dużo, a ten się używa z przyjemnością i co najważniejsze działa. Żel do twarzy jest ok - chyba nie do końca jest to produkt dla mnie. Masło przydatne w każdej kobiecej torebce. Wszystkie produkty są jak najbardziej godne polecenia. Jednak użyte na nich słowa "bio" i "eko" to chyba tylko chwytem marketingowym. Podobne wnioski miałam niestety przy pralce Eco Bubble.

Na końcu czas na obiecane rabaty: do wyboru 20% zniżki na wszystko (wpisujemy hasło: 20%) lub darmowa dostawa przy zamówieniu powyżej 50zł (wpisujemy hasło: free). Promocja trwa do 26 listopada 2014r. 

Więc jeśli szukacie dla najbliższych, dobrej jakości, pięknie pachnących kosmetyków na gwiazdkę warto skorzystać z promocji :)



środa, 19 listopada 2014

Tektura i jej (często niedoceniane) możliwości

Często obserwując małe dzieci, nachodzi mnie refleksja, że dzieciom do szczęścia na prawdę niewiele potrzeba. Często te super wypasione zabawki, na które najbliżsi wydają mnóstwo pieniędzy, leżą zapomniane w szafkach, a dzieci są w zasadzie nierozłączne z ulubioną maskotką, autkiem, czy lalką. Bez nich nie usną, nie pójdą do przedszkola, czy nie zjedzą tych okropnych buraczków serwowanych przez kochanych rodziców :)
Dziecięca wyobraźnie nie ma granic. A kreatywny rodzic to doskonały kompan w zabawie :) Aby uszczęśliwić dziecko, wystarczy choćby kawałek tektury. Przykłady zamieszczam poniżej.
źródło: Pomysłowa mama
źródło: http://nanaijuju.blogspot.com
źródło: http://www.ecocroco.pl
źródło: http://sklep.puregreen.pl/
źródło: http://slowdizajn.pl

poniedziałek, 17 listopada 2014

Nowy Eko festiwal

Już od 27 listopada 2014r w Łodzi rozpocznie się pierwsza edycja EcoMade Festivalu. Często podsyłałam Wam różne inspiracje zachęcające do recyklingu niepotrzebnych rzeczy. Jeśli stawiacie na ekologię i oryginalność, powinniście się tam pojawić. 

Na festiwalu znajdziecie bardzo bogaty program warsztatów, nie tylko typowych recyklingowo-twórczych, ale również kulinarnych czy kosmetycznych. Dzieci również znajdą coś dla siebie - a jak powszechnie wiadomo, czym skorupka z młodu nasiąknie... ;)
Zapisy na warsztaty już trwają, a ilość miejsc jest oczywiście ograniczona. Niestety większość z nich wypada w czwartek i piątek w godzinach porannych i wczesno popołudniowych. Szkoda, ponieważ gdyby taka impreza została zorganizowana w weekend, na pewno frekwencja była by większa.

Więcej informacji na temat całej imprezy znajdziecie tutaj lub na Facebook'u.

czwartek, 30 października 2014

poniedziałek, 27 października 2014

Drewno w nowej roli

Drewno zwykle kojarzy nam się z materiałem, który świetnie zdaje egzamin do produkcji mebli, parkietów czy akcesoriów kuchennych. Jednak trend wykorzystywania proekologicznych materiałów jest coraz popularniejszy. Jakiś czas temu pisałam Wam o ekologicznych szczoteczkach do zębów (klik). Młoda, łódzka firma Voodpecker świetnie wpasowała się w ten trend. Postawiła na drewniane oprawki okularów przeciwsłonecznych.
Do wyboru mamy kilkanaście wzorów oprawek - każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Kolor często zależy od drewna, jakie zostało użyte do produkcji oprawek. Jak zapewnia producent okulary są lekkie (lżejsze niż tworzywo) i wodoodporne. Super :)
Na stronie możemy znaleźć informację, że firma umożliwia wymianę szkieł na inne, współpracuje z renomowanymi optykami itp. Więc jeśli przypadkiem nam się stłucze szkło, nie powinno być problemu.

Jako okularnik widzę dodatkową zaletę takich okularów. Plastik niestety lubi się złamać czy ukruszyć. W przypadku drewna taka sytuacja raczej nie powinna mieć miejsca. 
Ceny okularów wahają się od 200 do 270 zł - czyli w porównaniu np. z popularnymi Ray ban'ami, cena jest bardzo przystępna.
Okulary można kupić w sklepie internetowym lub stacjonarnie (na stronie co prawda nie ma adresów, ale podejrzewam że można je zdobyć kontaktując się telefonicznie lub mailowo).
Jedno jest pewne - nikt na świecie nie będzie miał drugich identycznych okularów, w końcu każdy kawałek drewna jest niepowtarzalny.

piątek, 10 października 2014

Liść na prąd, czyli Nissan Leaf

Dzięki uprzejmości firmy Quriers miałam okazję przetestować samochód elektryczny Nissan Leaf. Nie była to zwykła jazda próbna, jaką możemy odbyć w salonie samochodowym. Autko zostało mi udostępnione na cały dzień, dzięki czemu miałam możliwość przetestowania auta pod prawie każdym względem ;)

Zacznijmy od sprawy najważniejszej. Jest to auto w 100% elektryczne, nie hybrydowe. Dzięki czemu emisja spalin wynosi 0. Na naładowanych akumulatorach przejedziemy maksymalnie 150km. Żywotność akumulatorów to 200 tysięcy kilometrów. Nie da się ukryć, że jest to samochód typowo miejski. Naładowanie rozładowanego Leaf'a trwa około 8-10 godzin. Oczywiście są też szybkie ładowarki, które skracają ten proces do 30-40min. Niestety w naszym kochanym mieście takiej nie ma. Najbliższa jest w Aleksandrowie Łódzkim. Szkoda, ale mamy nadzieję, że w najbliższym czasie się to zmieni. Jak możemy przeczytać na stronie Nissana, koszt przejechania 100km tym autem wynosi około 7 zł. Warto dodać, że ładowarka w Aleksandrowie jest bezpłatna. 

Nissan Leaf jest samochodem 5cio osobowym. Z zewnątrz wydaje się mały, ale to tylko pozory. Myślę że jest to idealny samochód dla 4 osobowej rodziny, mieszkającej pod miastem. Spokojnie można nim zawieźć rano dzieci do szkoły, pojechać do pracy, odebrać dzieci, zawieźć je na zajęcia dodatkowe, w między czasie zrobić zakupy, a wieczorem wrócić całą rodziną na kolację do domu. W nocy można podładować Leaf'a, by przygotować go do jazdy dnia następnego.
A propos zakupów. Leaf ma naprawdę pojemny bagażnik - 370 litrów. Oczywiście możemy dodatkowo rozłożyć siedzenia, zwiększając pojemność do 720 litrów. Bagażnik jest dość głęboki, jeśli porównamy go z konkurencją.
 Pod spodem nie znajdziemy koła zapasowego, ale w zamian w bagażniku znajdziemy etui z kablem, służącym do ładowania samochodu.
A jakie są wrażenia z jazdy? Zaskakujące :) Przede wszystkim w samochodzie panuje błoga cisza :) Zero turkotania, klekotania (diesla) i innych atrakcji dźwiękowych. Auto jest na tyle ciche, że przy cofaniu załącza się sygnał dźwiękowy (jak w autach dostawczych) ostrzegający pieszych przed potencjalnym zagrożeniem. 
Jedyną rzeczą, której trochę nie mogłam zrozumieć jeżdżąc tym autem, jest sposób korzystania ze "skrzyni biegów", choć tak naprawdę, samochód nie posiada biegów.
Aby pojechać do przodu, musimy przejść joystickiem na pozycję D (czyli dać do tyłu), ale aby cofnąć na pozycję R, czyli do przodu. Ale może to takie japońskie podejście. Podejrzewam, że po kilku dniach jazdy można się do tego spokojnie przyzwyczaić.
Z racji, że samochód nie posiada biegów, pełną moc osiąga w zasadzie od wciśnięcia gazu. Dlatego też, jeśli nie zależy nam na oszczędnej jeździe, możemy stać się królami wszystkich świateł :) Samochód ma niesamowite przyśpieszenie. W trybie eco, staje się troszkę bardziej przymulony.
Co ciekawe, samochód posiada system odzyskiwania energii. Jest on zdecydowanie bardziej odczuwalny w trybie eco. Podczas hamowania można powiedzieć, że ładują się akumulatory. 
Jakbym miała komuś opisać wrażenia z jazdy samochodem, porównałabym to do jazdy metrem - podobne dźwięki, podobna dynamika :)
Przejdźmy do wnętrza. Jest dość standardowe. Pomijając parę ulepszeń. Po pierwsze nie ma skrzyni biegów i typowego hamulca ręcznego. Mamy elektryczny hamulec postojowy. Z kolei ręczny, jest ja w mercedesie (jeśli wiecie o co chodzi ;) ). Nie ma zegarów wskazujących prędkość, wszystko prezentowane jest na ciekłokrystalicznych wyświetlaczach. Na górnym mamy podaną prędkość, godzinę, oraz temperaturę.
Na dolnym wszystkie pozostałe informację. Dotyczą one głównie zasięgu samochodu oraz informacji z komputera pokładowego. itp
Niestety, mimo posiadania wielofunkcyjnej kierownicy, możemy z niej obsługiwać wyłącznie radio i telefon. Do obsługi komputera służy przycisk znajdujący się z lewej strony kierownicy (często w tym miejscu znajdują się bezpieczniki w samochodzie).
W tym miejscu znajdziemy również przyciski służące do otwierania "baku" samochodu. Lusterka boczne, są standardowego rozmiaru.
Model którym jeździłam został wyposażony w nawigację oraz kamerę cofania.
Nawigacja w mieście spisywała się dobrze, dość szybko przeliczała trasę, a jej obsługa jest intuicyjna. 
Z ciekawostek samochód posiadał również podgrzewaną skórzaną kierownicę oraz podgrzewane fotele oraz klimatyzację. Oczywiście używanie wszystkich tych gadżetów zmniejsza zasięg samochodu.
Przyszedł czas na podsumowanie i podanie ceny. No właśnie cena. Od 126 tysięcy złotych (dodatkowe wyposażenie + metaliczny kolor max. 10tysięcy). Oznacza to że "goły" samochód jest już całkiem dobrze wyposażony. Dopłacić musimy jedynie za nawigację i lakier. Jednak za 126 tysięcy, możemy już kupić samochód dużo lepiej wyposażony niż Leaf. Fakt, koszty eksploatacji są bardzo niskie - nie musimy jeździć na stację benzynowe i nie produkujemy spalin. Mimo wszystko jak za takie nieduże miejskie auto cena jest dość wysoka. Spowodowane jest to prawdopodobnie tym, że jest to nadal nowość na rynku motoryzacyjnym. Ale jest to trend który jak najbardziej trzeba popierać i rozwijać. 
Nissan Leaf, jest bardzo ładnym, rzucającym się w oczy, ekologicznym samochodem. Myślę, że firma kurierska będzie dla niego niezłym chrztem. Jeśli tam przeżyje (za co oczywiście trzymamy kciuki), normalny użytkownik nie powinien się obawiać zakupu samochodu elektrycznego.

piątek, 12 września 2014

Data ważności - czy na pewno taka ważna?

Termin ważności, najlepiej spożyć przed, należy spożyć do - wszyscy wiemy że te daty są na wszystkich produktach spożywczych pakowanych. Jednak nie wszystkie oznaczają to samo. A co z produktami które nie posiadają daty ważności (np. owoce czy warzywa)? W tym poście spróbuje Wam odpowiedzieć na powyższe pytania. 
Zacznijmy od najbardziej restrykcyjnego sformułowania, czyli "należy spożyć do". Jest to termin przydatności do spożycia. Po jego upływie produkt nie nadaje się już do jedzenia i należy go wyrzucić. Taki komunikat najczęściej znajdziemy na produktach garmażeryjnych, mięsie czy produktach mlecznych.
"Najlepiej spożyć przed" oznacza datę minimalnej trwałości produktu. Czyli jest to tylko sugestia producenta, że do tego terminu na pewno produkt będzie w 100% jadalny. Jeśli na naszym produkcie znajduje się właśnie taka informacja, a termin na opakowaniu minął niedawno, możemy spokojnie dalej spożyć taki produkt. Oczywiście należy organoleptycznie skontrolować produkt oraz powąchać go. Jeśli nic nie wzbudza naszych podejrzeń, możemy spokojnie zjeść taki produkt po terminie.
źródło: http://komixxy.pl

A co z owcami i warzywami? Na nich zwykle nie widnieje taka informacja. Przede wszystkim należy kupować z głową. Tyle ile potrzebujemy, zjemy w przeciągu kilku dni do tygodnia. Ważne jest również prawidłowe przechowywanie. Bardzo dużo przydatnych informacji na temat przechowywania warzyw i owoców można znaleźć na tej stronie.
Podsumowując kupujmy tyle ile potrzebujemy, stosujmy zasady FIFO (więcej na ten temat pisałam tutaj). Dzięki tym prostym zasadą ograniczymy ilość wyrzucanego jedzenia do minimum.